Sport wyczynowy to zawód dla osób z charakterem. Jeżeli masz skłonności do szybkiego poddawania się przy pierwszej lepszej porażce – rzuć to i zmień profesję. Piłka nożna wyrabia twardy charakter.

Jasne, nie u wszystkich, ale ostatnie wydarzenia w piłkarskiej Lidze Mistrzów pokazują, że bez twardego charakteru, umiejętności radzenia sobie z presją czy w sytuacji bez wyjścia, piłkarska Barcelona nie miałaby czego szukać po pierwszym meczu 1/8 finału Pucharu Europy. Wszystkie te wspomniane cechy pokazują jaki ten sport jest piękny i jak należy podchodzić do wykonywanego zawodu. Można wspomnieć o „pomocy” trójki sędziowskiej, ale chciałbym skupić na typowo piłkarskich aspektach. Dlaczego o tym piszę? Po dwóch spotkaniach rundy wiosennej Górnik zdążył wygrać derbowy pojedynek z GKS-em Tychy i zaliczyć wpadkę w postaci porażki w Siedlcach z miejscową Pogonią. Po zwycięstwie (wymęczonym – to fakt) było słychać głosy, że Górnik może włączyć się w walkę o promocję do Ekstraklasy. Porażka natomiast spowodowała, że należy się poddać, wywiesić białą flagę i dograć sezon jako sztuka dla sztuki.

Patrząc na sytuację ligową naszego klubu pozwolę sobie zacytować Jerzego Pilcha: „Ja wiem, że prawdziwy kibic stoi przy swym klubie bez względu na wszystko. Dochodzę jednak do wniosku, że upór stania przy Cracovii jest uporem debila. Za stary jestem na być może szlachetne, ale psychiatryczne wytrwałości” . Te słowa znany pisarz napisał przed paroma laty, kiedy nie zanosiło się na to, że mogą dla Cracovii nadejść sezony jaśniejsze, zanosiło się raczej na spadek i upadek, czyli jak zwykle. Kibice mieli prawo zanosić się płaczem, a nawet wypowiedzieć kibicowskie posłuszeństwo. Nie macie wrażenia, że podobnie jest w naszym Trójkolorowym życiu? Sport uczy, że trzeba wierzyć i wyciągać wnioski. Owszem, ze strony piłkarzy o „wyciąganiu wniosków” słyszymy niezmiennie od kilku lat. Wyciągać wnioski należy na zielonej murawie podczas treningów i spotkań ligowych, a nie przed mikrofonem stacji telewizyjnych.

Nie wolno zwątpić! Gdyby piłkarze Barcelony po pierwszym meczu z PSG zwątpili, to rewanż by się tylko odbył, a oglądaliśmy wspaniałe „meczycho”. Gdyby Liverpool zwątpił 12 lat temu w przerwie finału Ligi Mistrzów z AC Milan przy stanie 0:3, to nigdy Jerzy Dudek i jego taniec nie przeszedłby do historii. Z niepewności i chaosu do wiary w sukces jest daleka droga. Obecnie stoimy pod ścianą płaczu, jako kibice – wierni fani 14-krotnego mistrza Polski i jednocześnie średniaka zaplecza Ekstraklasy. Sportowiec musi w taki sposób ocenić swoje możliwości, by stawiać sobie właściwe cele i sposób ich osiągnięcia. Nieraz zaspokajając swoje potrzeby, człowiek działa na przekór własnym odczuciom, zmęczeniu, zniechęceniu, naciskom otoczenia, przeszkodom i trudnościom. Tak dzieje się wówczas, gdy motywacja sportowca jest nad wyraz silna. O taką motywację apeluję do piłkarzy jak i kibiców. Patrząc na poczynania Górnika w lidze, chciałoby się rzucić w cholerę to kibicowanie – ale to jest niewykonalne. Należy walczyć tak, aby nie zwariować. Nie można traktować sportu jedynie w kategoriach walki o zwycięstwo, gdyż takie nastawienie niszczy samą istotę sportu. Nie można jednak całkowicie zaprzestać sportowej zdrowej rywalizacji. To właśnie chęć podwyższania swoich umiejętności i zwyciężanie stanowią sens sportu.

Chciałbym tylko jednego – aby nasz Górnik wziął przykład z takiej Barcelony – wydaje się, że jesteśmy na straconej pozycji, że nie ma szans na awans, że matematyka swoje –  a boisko swoje. Chcę, aby pokazali, że nie zwątpili, że mają poczucie własnej skuteczności, która jest niezależna od sytuacji. Nie mówię tylko i piłkarskim Górniku. Mam na myśli także o Górnik w postaci działaczy, kibiców i wszystko co z nim spokrewnione.  Jeśli wiara czyni cuda…

(AW)