Droga długa jest, nie wiadomo czy ma kres…

Lubię wracać do przeszłości, aby uświadomić sobie, jaką nieraz wyboistą drogę pokonało się, by dokonać zmian w życiu prywatnym czy zawodowym. Zbliża się koniec 2017 roku, tym samym można zrobić małe podsumowanie z Górnikiem w roli głównej. To była istna droga z piekła do nieba!

Cofnijmy się o dwanaście miesięcy. Jest końcówka 2016 roku, bardzo nieudany okres w najnowszej historii Górnika Zabrze. Klub znajdował się na równi pochyłej, jego sytuacja była katastrofalna. Ogromne problemy w sferze organizacyjnej przełożyły się na wyniki sportowe. Zajmujemy miejsce w środku stawki Pierwszej ligi. Na boisku jak i trybunach marazm – więcej nam powodów do wstydu niż do zachwytu i dumy. W ligowej tabeli wyprzedzają nas drużyny takie jak Pogoń Siedlce, Wigry Suwałki czy Chojniczanka Chojnice. Niegdyś z klubami takiego pokroju mogliśmy co najwyżej rywalizować w rozgrywkach Pucharu Polski w drodze losowania. Teraz byli dla nas rywalami w walce o awans do Ekstraklasy. Górnik Zabrze sprawiał wrażenie, jakby nie chciał w owej walce przeszkadzać innym klubom. Jedynym pozytywem była matematyka – czyli brakująca ilość punktów, która pozwala zachować resztki nadziei na powrót w szeregi najlepszych klubów w Polsce.

W marcu tego roku w jednym z felietonów napisałem „Nie wolno zwątpić”, odwołując się do dwumeczu 1/8 finału Pucharu Europy pomiędzy PSG a Barceloną. Pamiętacie tamto zjawisko? Kto wówczas przy zdrowych zmysłach postawiłby wszystkie oszczędności na awans Blaugrany po porażce 0-4? To byłoby szaleństwo porównywalne do postawienia tezy, że w sezonie 2017/2018 Górnik Zabrze zagra w Ekstraklasie. Z niepewności i chaosu do wiary w sukces jest daleka droga. To się jednak udało zarówno Barcelonie, jak i Górnikowi. To, co działo się od później wiosny, było istnym wariactwem. Tak szybko jak rodziły się nadzieje, że wrócimy na swoje miejsce, w takim samym tempie obrywaliśmy wiadrem zimnej wody na rozpaloną głowę. Droga z piekła nie miała mieć końca. Powoli osobiście godziłem się na kolejne miesiące na zapleczu Ekstraklasy i pojedynki z abstrakcyjnymi rywalami. Pamiętam jak dziś, gdy 19 maja 2017 roku podczas transmisji meczu Cracovia – Ruch Chorzów, komentator Canal+, Pan Tomasz Smokowski, wieszcząc spadek „Niebieskich” zakomunikował, że w Ekstraklasie w następnym sezonie będzie tylko jeden zespół z Górnego Śląska (miał być nim Piast Gliwice), ponieważ Górnik Zabrze nie ma żadnych szans na awans z Pierwszej Ligi. W tym samym czasie portal 90minut.pl wyliczył szanse na powrót do Ekstraklasy Trójkolorowych na około 1%. Królowa nauk, jaką jest matematyka, poniosła sromotną porażkę.  Wówczas kierownik budowy naszej drogi do Ekstraklasy, jakim jest Marcin Brosz, postanowił wykorzystać inny, niesprawdzony dotąd materiał na podłoże nowej jezdni prowadzącej do nieba. Z wertepów  nastąpiła zmiana na piękny równiutki asfalt, który miał gładko, bez poczucia dyskomfortu, poprowadzić Górnika do upragnionego celu. Wszyscy wiemy, że nowa „mieszanka” na trasie zdała egzamin, bowiem ostatecznie wywalczyliśmy awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.

To, co działo się w ostatnim półroczu, można opisać jako kontynuację drogi do nieba. Jesteśmy na podium ligowej tabeli, do tego w półfinale Pucharu Polski. Dwanaście miesięcy temu prędzej trafiłbym „6” w popularnej grze losowej, niż przewidział taki scenariusz. Kierownik budowy Marcin Brosz zbudował coś z niczego, zbudował drużynę, której boją się wszyscy na krajowym podwórku. Jeśli nic nie popsuje się w pracach wykończeniowych oraz inwestor budowy nie pozbawi kierownika odpowiednich materiałów, to „odbiór techniczny” tej drogi w maju 2018 może zapisać się w annałach historii Górnika Zabrze. Sukces dla naszego klubu jest potrzebny, ale nawet jeśli się nie uda, to nikt nie będzie miał powodów do smutku. Klub wrócił na dobre tory i ma przed sobą ciekawą przyszłość. Wszystko co złe, zostało już daleko z tyłu i niech to zło nigdy nie wraca!

Podsumowanie miało się ukazać po ostatnim ligowym meczu w 2017 roku. Niech ono będzie apelem przed meczem z Cracovią o jak najliczniejsze przybycie w poniedziałkowy wieczór w celu podziękowania dla kierownictwa tejże budowy jak i wykonawców. Podziękujmy za nerwy w strzępach oraz za satysfakcję z dumy i szczęścia. Chwilo trwaj i zostań z Nami jak najdłużej!

 

AW