dzien-z-zycia

 

„Dzień z życia głupca/ To przykry, długi i samotny dzień” – tymi słowami legendarny Frank Sinatra rozpoczynał piosenkę „A day in a life of a fool”. Kto by przypuszczał, że twórczość słynnego piosenkarza z New Jersey może przywodzić na myśl sytuację, w której znaleźli się kibice w Zabrzu?

Wielkim fanem Sinatry był wybitny angielski menedżer Brian Clough. To on doprowadził Nottingham Forest do dwóch Pucharów Europy z rzędu. Ciekawe, jaką piosenkę najchętniej nucił? Znając osobowość i sukcesy Clougha można obstawiać, że upodobał sobie jakiś radośniejszy tekst. Każdy ma takiego Sinatrę, na jakiego może sobie aktualnie pozwolić? Niestety, wygląda na to, że tak.

Problem z tą naszą piosenką – a raczej z sytuacją, którą ona obrazuje – polega na tym, że nam serwuje się hybrydę „Dnia z życia głupca” i „Dnia Świstaka”. To nie jest tak, że przez cały dzień jest nam przykro, patrząc na Górnika, ale potem idziemy spać i problemy szybko się kończą. Wstajemy, patrzymy… a one dalej tam są. Im bardziej patrzymy, tym bardziej one tam są. I tu ujawnia się pewna różnica. Pan Clough eliminował problemy, szybko podejmując radykalne decyzje, które zwykle okazywały się trafne. W naszym klubie jedyną radykalną decyzją w ostatnich latach, było wprowadzenie zakazu podejmowania radykalnych decyzji. Zwłaszcza tych trafnych.

Dłuży nam się ta słabość. Ostatni raz mieliśmy dość dobrze grających piłkarzy… jesienią 2013 roku. Odszedł trener Nawałka, a wraz z nim odeszło wspomnienie drużyny ambitnej, kreatywnej i niebezpiecznej dla każdego. Niestety, odeszła też ostatnia rzecz, która dobrze funkcjonowała. Bo choć piłkarze grali naprawdę dobrą piłkę, to trzeba przyznać, że była to drużyna droga w utrzymaniu. Jednak do dziś nie wiem – czy można winić trenera za dążenie do coraz lepszych wyników? Odnoszę wrażenie, że to wszyscy inni nie umieli dostosować się do wysokiego poziomu. Górnik organizacyjnie nie nadążał za poziomem sportowym. A przecież nie byliśmy mistrzem, tylko drużyną z szeroko pojętej czołówki T-Mobile Ekstraklasy!

Stale obiecywano nam poprawę sytuacji, a po każdej zmianie na fotelu prezesa słyszeliśmy coś o planach naprawczych. Wydaje się, że o jakichkolwiek planach zapominano następnego dnia po wydrukowaniu tych słów. Ale kibice mieli wierzyć. Przecież lepsza przyszłość ciągle była tuż, tuż. Na wyciągnięcie ręki. Dopiero po czasie orientowaliśmy się, że znów nikt tej ręki nie wyciągnął. A potem zmiana prezesa, nowy trener, lepsza przyszłość już niebawem, jeszcze lepszy plan naprawczy… Nasz dzień z życia głupca trwa już od dobrych kilku lat i nadal się nie kończy.

Do niedawna mieliśmy wrażenie, że o Górnika ciągle starają się piłkarze. Dzisiaj już trudno pozostać przy tej opinii. Coraz mniej kibiców jest też przekonanych, że zarząd klubu i inni działacze robią, co mogą, by z legendarnego klubu zostało coś więcej niż nazwa. Właściciel nadal pogrywa we własną gierkę, którą trudno opisać takimi słowami jak troska o klub, starania o jego rozwój czy prowadzenie go w dobrą stronę. Jesteśmy sami. Kompletnie osamotnieni w walce o to, by Górnik Zabrze nadal coś znaczył. To nam, kibicom, naprawdę nadal zależy. Przy wszystkich innych należy postawić duży znak zapytania.

Dla każdego z nas długofalowym celem jest ujrzenie Górnika ponownie w mistrzowskiej koronie. Zanim to nastąpi, trzeba zająć się bardziej krótkofalowym celem. Nasz dzień z życia głupca musi się skończyć jak najszybciej. Po przykrym, długim i samotnym dniu przyjdzie coś dobrego. Musi przyjść. Przecież kibic nie jest taki głupi, żeby całe życie dawać się oszukiwać.

(MK)